Po tygodniu przemyśleń doszłam do wniosku, że temat jest znacznie trudniejszy, niż by się wydawało. Próbowałam krótko zdefiniowac jogę w moim życiu... i poniosłam porażkę. Zawsze w nim (moim życiu) była, ale gdzieś daleko, często zaznaczając swój wpływ na mnie w sposób pośredni. Najbliższe prawdy bedzie chyba stwierdzenie, że joga to moja niespełniona przyjaźń.
Wiedziałam, że ma mi wiele do zaoferowania i nie miałam wątpliwości, ze byłabym nią zafascynowana...ale nie miałam czasu. Była tematem odsuwanym na "potem", próby ćwiczenia w domu początkowo z książką Maliny Michalskiej, potem z kasetami video, płytami CD i w końcu internetem... Sądzę, że zabrakło mi dobrego przewodnika - nauczyciela albo podręcznika, który wyjaśniłby mi, czym tak naprawdę jest joga.
Czym była joga w moim życiu?
Ogromnym darem, z którego nie umiałam w pełni skorzystać. Skorzystałam odrobine, ale ta odrobina wystarczyła, aby wzbogacić i rozradować moje życie.
Spędziłam 32 lata życia na Górnym Śląsku wychowując sześcioro dzieci w środowisku niesprzyjającym "życiu". Próbując chronić rodzinę zagłębiałam się w ziołolecznictwo i akupresurę, ratując równowagę psychiczną medytacją, mudrami i lekturą książek sięgających w głab człowieka i Dalekiego Wschodu. Brakowało mi czasu i przygotowania; byłam jak ślepiec, macający wokół siebie chaotycznie, a joga - stara przyjaciółka. tkwiła gdzieś w kąciku, czekając na moją uwagę.
Kiepski był początek mojej przygody z jogą. Jako kilkunastolatka natknęłam się na książeczkę Maliny Michalskiej (w moim rodzinnym domu żyło się potykając o książki) i potraktowałam ją jako podręcznik gimnastyki, bo uwielbiałam obserwować, jak wiele można zdziałać z ciałem, ćwicząc. Mądrość jogi docierała do mnie stopniowo, ale już w czasie, kiedy borykałam się z problemami rodziny wielodzietnej na zatrutym Górnym Śląsku w okresie upadającej komuny. Przeklenstwo - "Obyś żył w ciekawych czasach" - dotknęło mnie bardzo mocno.
Mam wrażenie, że dopiero teraz realizuję moją słabość do jogi z uczuciem, że mocno się spóźniłam. Ona, jak serdeczna, ale zaniedbywana przyjaciółka, nadal ma mi wiele do zaoferowania, tylko ja już niezbyt dużo jestem w stanie przyjąć.
To, jak ważna była dla mnie, znajduje odbicie w tym, że moje dorosłe dzieci ją ćwiczą. Dzisiejszy świat oferuje młodym ludziom wiele form aktywności fizycznej, ale moje dzieci wybrały tę - jogę. Czy to może być przypadek? One zaczęły wcześniej ode mnie i miały do dyspozycji cały arsenał wiadomości (niech żyje internet!) i fachowych instruktorów.
Z dumą i satysfakcję patrzę na moje córki (syn się jeszcze kształtuje). Dałam im impuls, który podchwyciły. ja nie miałam takich możliwości i trochę szkoda, chociaż niczego nie żałuję!
Nie umiałam wykorzystać jogi, chociaż całe życie tkwiła we mnie z enigmatyczną świadomością, że to wartościowy temat.
Przekazałam tę myśl następnemu pokoleniu, a ja sama z radością wyczekuję na każdy wtorek i zajęcia z mistrzem Tomkiem, który wbija m kolano w kręgosłup i śmieje się zaraźliwie, podczas gdy ja jęczę bolesnie myśląc "pieprzony sadysta". Myśl ta szybko ulatuje ze mnie, bo jakoś nie udało mi się dorobić ani cienia kontuzji czy bólu. Moje ciało nabiera elastyczności i gietkości, która cieszy mnie i powoduje, że do wieczora podświadomie obserwuję, jak rozgrzane i elastyczne sa moje mięśnie. Przyjmuję to jako radosny dar od moejej przyjaciółki, którą - w moim mniemaniu - zawiodłam, a która ma do mnie bardziej filozoficzny i przyjazny stosunek.
Ogromnym darem, z którego nie umiałam w pełni skorzystać. Skorzystałam odrobine, ale ta odrobina wystarczyła, aby wzbogacić i rozradować moje życie.
Zainspiruj się
Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda
- Józef TischnerBądź jak pszczoła zbierająca pyłek z kwiatów; nie bądź jak komar, który pije krew i roznosi choroby
- Sathya Sai BabaŻyj życiem w całej jego totalności, żyj z pasją i intensywnością...
- Osho (Bhagwan Shree Rajneesh)